Pantha rei, tempus fugit i tak dalej a wszystko sprowadza się do tego, że tycie jest łatwe, a chudnięcie to diabelnie frustrujący proces.
Nie ważę się, chyba pierwszy raz tak mam. Staram się mieć deficyt kaloryczny i ... uwaga, uwaga, postanowiłam zadbać o te części ciała, które mnie najbardziej frustrują: ramiona i plecy ostatnio, bo nigdy wczesniej nie były grube, no i wkurzało mnie, że ręce mam takie słabe. Nogi trenuję spacerami i odrobiną ćwiczeń. Jest dobrze. Czuję się dobrze.
Myślę, że zważę się końcem miesiąca i dam Wam wtedy znać.
A teraz zerknę, co u Was!