czwartek, 29 czerwca 2023

Głód

Tak za tym tęskniłam! Głód!

Oczyszcza, inspiruje, dodaje lekkości. 

Kiedyś pisałam wiersze i inne ody do Any, dawno, na innym blogu. Pamiętam go dobrze, był biały, zdjęciem głównym była Keira Knightley, też cała w bieli. 

Wtedy mój eks zwrócił uwagę,  że tylko modelki są piękne.  Kilka dni później zobaczyłam program o anorektyczkach, zaraz po paśmie śniadaniowym. Od tamtego dnia zaczęłam drastycznie ograniczać jedzenie, do 300-500 kcal. 

Schudnięcie z 61 do 47kg zajęło mi niecałe 2 m-ce. Mogłam góry przenosić,  ale nasiliła się tężyczka (brak minerałów). Co ciekawe, migreny były mniejsze. ;)

Wracam, naprawdę wracam, mam już dość bycia tą grubą i brzydką.  Zrobiłam sobie motywacyjną bransoletkę i za 2 miesiące będę znowu wyglądać jak człowiek,  taki jest plan. 




piątek, 23 czerwca 2023

Rainy Saturday

Witajcie, o mały włos,  a upłynąłby pełny tydzień od ostatniego wpisu. Obiecałam, że będę pisać raz w tygodniu i zamierzam tego dotrzymać. Zaczynam urlop, od dziś nie ma już żadnych wymówek, że "potrzebuję zjeść, bo stres, bo długo nie będzie mnie w domu", eeeeee, eee. Waga przez powyższe wymówki utknęła na 76,8kg-77,2. Od dziś przez tydzień jem tylko obiad i piję kawę. Zamierzam też suplementować dużo magnezu. Podobno pomaga na zmęczenie i faktycznie, wzięłam wczoraj pierwsza tabletkę 100mg i dziś już nie śpię i mam ochotę wstawać z łóżka, choć mój mąż wciąż chrapie obok ;) ten magnez można brać w dawce 200mg na dobę, więc zaraz wezmę kolejną tabletkę z wodą. Czuję się tak dobrze wiedząc, że w najbliższym czasie nic nie muszę. Mogę czytać,  spacerować, jeździć na rowerze do woli. Z roku na rok coraz bardziej na to czekam, bo w dni robocze ledwo znajduję godzinę dla siebie. A jak Wam upływa ten czas?





niedziela, 18 czerwca 2023

Weekendowe smuteczki

 Cześć, 

Póki co nie jest źle,  bo odzwyczaiłam się od jedzenia rano (tzn. już nie czuję wcale głodu przed południem, zwłaszcza w dni pracujące).

W piątek dałam ciała, bo w pracy siedzieliśmy dłużej i wpadło pieczywo i ciasto kilka kawałków różnych ciast (Jezu, ta szczerość aż boli).

W sobotę było wiec na wadze 76,5kg. Ale przynajmniej nie z powietrza ;)

Walczę dalej, dziś rano kawa i potem małe pudełko tic taków, czyli jakieś 50kcal plus cukier z kawy ok 30. No nie jestem doskonała, wiem to.

Acz potem już nie mam nic poza obiadem, który zjem ok 15.00.

Jedno mnie trochę martwi... tracę na wadze dopiero gdy wspomagam się lekami odwadniającymi. Czyli tak jak moja nieświętej pamięć mama mam problem z kumulowaniem wody w ciele, mama miala jej kilkanascie kg w sobie, zanim zaczęli ją odwadniać. W związku z tym staram się pić kawę jakk dobry diuretyk naturalny i trochę ograniczylam wodę bo piłam jej 3 litry dziennie, a przy tej przypadłości to chyba za dużo. Zamiast dużej ilości wody piję na noc elektrolity rozpuszczone w cisowiance. Oprócz tego jakieś 1,5 litra płynów dziennie, małymi porcjami. 

Dzięki postowi przerywanemu mam mniejszą skłonność do stanów zapalnych i powstania insulinoopornosci. To cieszy. Mam też widocznie mniejszy brzuch i boczki, mimo, że na wadze jeszcze niewiele mniej.

Czasem czuję się ze swoim ciałem jak ta rzeźba Dominque B., delikatność twarda i niezmienna jak stal:


To by było na tyle. Mam nadzieję,  że do przyszłej soboty coś tam spadnie i zobaczę to 75.. może odezwę się w międzyczasie. Trzymajcie się marzeń!


poniedziałek, 12 czerwca 2023

Kiedy jest dobrze, to się tym ciesz

 Witajcie,

Byłam grzeczna, nie jadłam świństw i utrzymałam kalorykę poniżej 1000 kcal. Siedzę teraz w domu, za około pół godziny pojadę do pracy. Mam teoretycznie mnóstwo czasu, żeby coś zjeść,  poskubać, wciągnąć, wszamać,  ale nie. Radzę sobie i powtarzam sobie wciąż,  że głód to dobre uczucie. Dodaje nam inteligencji, pozwala się lepiej skupić. Wypiłam tylko kawę z łyżeczką cukru, na pobudzenie. Następny posiłek planuję na 17.00, kiedy go ugotuję po pracy. Dawno nie czułam się taka lekka w środku jak przez te parę dni. Zapomniałam już jakie niesamowite wrażenia daje ekstremalny post przerywany. Ważenie będzie dopiero w sobotę rano, ale mam nadzieję, że zobaczę wtedy na wadze 75.. trzymajcie się!

sobota, 10 czerwca 2023

I nie sil się na krzyk, bo z drogi nie zawrócę

 Jestem zadowolona. Dziś rano waga 76,7, to 1,7kg mniej w parę dni. Plan mojego dnia od czwartku wygląda tak:

Kawa czarna rano, potem nic tylko woda aż do obiadu, obiad taki jak mam ochotę, potem kawa i 1 czekoladka do niej (magnez i oszukiwanie ciała, że przecież jem) i koniec. Pijam yerba mate, czasem z cukrem ale staram się bez.  

Najważniejsze to złapać ten rytm i oduczyć organizm głodu z rana. Na razie mam z czego chudnąć, więc nie muszę się bardziej ograniczać. 

Swoją drogą nigdy nie byłam taka wielka, w chwilach słabości mam ochotę potłuc lustra w domu, unikam zdjęć. Moja z natury chuda twarz wygląda fatalnie przy klocowatym ciele. Pocieszam się tylko, że to już niedługo,  że jak kiedyś dojdę do tych 55kg to już nigdy nie pozwolę sobie ich przekroczyć choćbym miała nie jeść nic. Tylko wtedy się sobie podobam, choć oczywiście pamiętam że potrafiłam ważyć 47kg.. chcę być jednak realistką. Z moim wzrostem i wiekiem to już se chyba nie wrati.

 Lepiej się poczuję z pewną 6 z przodu i nie będę narzekać już nigdy na tę wagę, po prostu będę ją pomału zbijać do tych 55, na spokojnie utrwalając nawyk życia z postem przerywanym.

Serio nie wiem jak to się stało, że z 65kg (chyba) w grudniu 2021 zrobiło się 78 w czerwcu 2023. Ile ja w siebie żarcia wcisnęłam?! Kurwa! Wszystko przez pewną samospełniającą się klątwę mojej nie do końca świętej pamięci matki. Ale to ja żarłam to wszystko, mam świadomość. 

Dam znać za parę dni, tymczasem idę zerkąć, co u Was.

wtorek, 6 czerwca 2023

Powrót marnotrawnej

 Witajcie, to znowu ja. Ja czyli gruba. Pomimo początkowych wysiłków fizycznych niestety dałam plamę. Po pierwsze jadłam za dużo w stosunku do ilości ruchu. Po drugie chyba pod wpływem tego żarcia zaczęłam puchnąć,  tzn spuchły mi nogi, mocno w łydkach i kostkach i nie mogę tymczasem chodzić na spacery az mi to zejdzie. Biorę leki na odwodnienie jak jakaś staruszka.

Dobrego tyle, że wróciłam do diety i dobrze się z nią czuję. Obecnie ważę aż 78,4kg, mam zatem do zgubienia w pierwszym etapie 10kg, potem kolejne 10 i na koniec jeszcze 5. Na te pierwsze 10kg daje sobie czas do końca sierpnia. Byle zeszło. Potem będę planować dalej, bo zapewne będzie trudniej. 

Wracam do jedynego wypróbowanego sposobu: 1 posiłek dziennie plus kawa z mlekiem na deser. Raz w tygodniu coś więcej na pobudzenie przemiany materii. 

Jeszcze będę chuda i zadowolona, a co!

Postanowienie nr 2: regularne wpisy tutaj, minimum raz na tydzień. 

Ściskam Was i do usłyszenia!