poniedziałek, 26 lutego 2024

Małe kroczki, wielka zmiana ;)

 Witajcie, 

znów przynoszę garść dobrych wieści, otóż 2 dni przed okresem nie tyję, a nawet przez chwilę było 73 na wadze, teraz jest 74,0, ale to i tak kolejny kroczek do celu. Muszę uzbroić się w cierpliwość. Wbrew pozorom tycie wcale tak szybko nie szło, zatem chudnięcie zajmie jeszcze dłużej. Cóż, czas i tak upłynie.

Teraz się nie głodzę, bo w pracy trochę jednak spalam stojąc i biegając między piętrami, jem jeden solidny posiłek dziennie, nawet 800-1000 kcal i nic więcej, ale to sprawia, że mam poczucie, jakbym niczego sobie nie odmawiała. Żołądek już jest skurczony i czasem nie dojadam całej porcji. 2-3 dni w tygodniu, zależy, robię na obiad zupy, wtedy mogę zjeść coś do kawy i tak nie tyjąc. 

W pracy już zauważyli, ja po ciuchach też mocno widzę te 6 kg mniej, ale wiem, że to dopiero 1/4 drogi, a wiosna się zbliża. Chciałabym móc latem wejść w dawne letnie ciuchy, nie czuć, że uda się ocierają (powinny przestać poniżej 70kg), móc założyć szorty i nie wstydzić się nóg.

Cel długoterminowy: osiągnąć planowaną wagę 56kg do grudnia. Potem będę myśleć, czy szaleć dalej czy też nie. Możliwe, że za stara już jestem na 4 z przodu, nie chcę tak daleko wybiegać myślami.

Do usłyszenia!



piątek, 16 lutego 2024

Kolejny update

 Witajcie, znowu nie pisałam 2 tygodnie, ale ciężko mi znaleźć czas i okazję. Tak czy inaczej wracam do Was zadowolona, bo na wadze jest już 74kg, czyli zeszło prawie całe 6kg. Niedługo spodnie, które nosiłam przez ostatni rok zaczną ze mnie spadać. 

Nadal nie odczuwam dyskomfortu związanego z dietą, choć, co może się wydawać zabawne, ostatnio śniły mi się Lay's z pieca :P którymi poprawiałam sobie humor od roku. Nie kupuję, bo nie ufam sobie, że zjem 3-5 sztuk, wręcz przeciwnie: wciąż czuję, że gdybym je miała w domu, zjadłabym całą paczkę na raz. Szkoda mi jednak zepsuć to, co już osiągnęłam. 

Myślę, że za te dwa tygodnie, pod koniec lutego przynajmniej zejdę z nadwagi (muszę mieć ok 71kg, żeby to była dopuszczalna waga dla mojego wzrostu). Teraz już dość regularnie jem raz dziennie, czasem jakiś drobiazg do 100kcal na śniadanie (najczęściej sok buraczano-malinowy z fortuny), jeśli czeka mnie długi dzień, ale coraz rzadziej tego potrzebuję. Piję też minimum litr wody mineralnej na dobę oprócz innych napojów typu kawa czy herbata. 

Dodatkowo zaczęłam pić sok z młodego jęczmienia, który oczyszcza i wspomaga odmłodzenie organizmu, ma też mnóstwo wartościowych składników. Kupuje się go w proszku i rozpuszcza w wodzie (mnie najlepiej wchodzi z Cisowianką, smakuje trochę jak szpinak). W każdym razie polecam go Wam bardzo. Czuję się po nim świetnie.

To tyle tytułem update'u, trzymajcie się i rozkoszujcie piękną wiosenną pogodą i temperaturą póki znów nie spadnie ten biały shit :) Do następnego!

 



czwartek, 1 lutego 2024

Zadowolona

 Hej  naprawdę nie wierzyłam,  że potrafię się jeszcze zmobilizować. Przytycie po śmierci mojej mamy wydawało mi się realizacją rodzinnej klątwy. Sama mama powiedziała mi kiedyś,  że niepotrzebnie walczę,  bo i tak mam ich geny i umrę gruba. Wtedy nie sądziła jeszcze,  że ona, 90kg klocek, przed śmiercią będzie ważyć zaledwie 56kg.. Mnie się to jednak mocno wbiło w głowę. Tak mocno, że po jej śmierci utyłam 15kg w półtora roku. Żadne słowa nie oddadzą tego,  jak bardzo siebie... nie kochałam przez ten czas. 

Tymczasem nagle coś mi się znowu przestawiło w głowie i muszę Wam szczerze wyznać,  że naprawdę nie mam napadów  ani nie doświadczam wilczego głodu.  Po prostu czuję,  że mentalnie ozdrowialam,  żałoba minęła,  zaakceptowałam, że nie mam już rodziny poza mężem, chcę być teraz najlepszą wersją siebie, jaką być można. Znowu nie wstydzić się na plaży i czuć się lekko, nosić szpilki bez ryzyka odcisków i urazów kręgosłupa, wyglądać dobrze w każdym łachmanie.

Dlaczego piszę to dziś? Bo już od wczoraj na wadze jest stabilne 75kg! Nie chcę zapeszyć,  ale waga leci jak w czasach gdy zaczynałam tę zabawę 20 lat temu. Może rzeczywiście uda się do marca zrobić kolejne 5kg. Jestem bardzo pozytywnie nakręcona i zmotywowana. 

Do usłyszenia!