wtorek, 12 sierpnia 2025

Day 045 - 047

 Hej, 

wybaczcie, że piszę i ważę się trochę mniej regularnie. Wróciłam częściowo do pracy i niestety to mi zaburza rytm :))

Udało mi się osiągnąć cel 3, zeszłam poniżej 74kg z rana  - dokładnie
73,8 :)
Mam nadzieję, że do końca tego tygodnia zdołam to utrzymać a nawet zejść poniżej 73kg, bardzo się staram. 

Ściskam Was bardzo, do usłyszenia wkrótce! 

sobota, 9 sierpnia 2025

Day 040 - 044

 Cześć,

tkwię na 74,6kg :P 

dietę poprawiłam jakościowo, niestety albo jest zbyt dużo ilościowo, albo jeszcze przetaczają się przez mój organizm efekty zeszłego tygodnia. Cóż, od jutra do środy powinno być lepiej, będę miała trochę więcej ruchu i na obiad tylko pomidorową w wersji wege i bez zabielania (z 1 łyżką ryżu). na śniadanie nadal staram się jeść sam nabiał, same owoce, same jajka, nie mieszać za bardzo. W końcu ruszy, grunt, że nie tyję.

Ogółem odkryłam, że bardzo duży wpływ na moją wagę ma ilość spożytej soli, mega zatrzymuje mi wodę w organizmie. Gdybym np zjadła paczkę czipsów, to będę spuchnięta przez 2 dni, widać to na buzi, stopach. Cóż, starość nie radość :D 

Trzymajcie kciuki, żebym do środy zeszła poniżej 74kg, to mnie zmotywuje do dalszej walki i znowu nakręci, mam nadzieję.


 

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Day 028 - 039

 Witajcie, wróciłam :)

Wróciłam zmęczona rodzinnymi klimatami, ale za to zadowolona, bo udało się nic nie przytyć, waga na dziś rano 74,6kg. Zatem zbliżam się do celu 3.. Do końca sierpnia chciałabym zobaczyć 6 na wadze, ale to wymaga usprawnienia mojej diety z zeszłego tygodnia, bo wiadomo, że bez ciast, gofrów i innych specjałów się w domu nie obyło. Jeszcze dziś na śniadanie wpadł mi ostatni kawałek sernika cioci, ale już od jutra wracam do zasady odchudzania bez cukru i bez pieczywa.  

środa, 23 lipca 2025

Day 025, 026, 027

 Hej,

można powiedzieć, że osiągnęłam cel połowicznie :) 

w poniedziałek było 74,8kg, niestety dostałam okresu i takiego PMS, że ryczałam jak bóbr o wszystko, ze strachu, że zostanę sama, z bólu za dobrymi rzeczami, których nie możemy robić, kiedy On choruje, ze zmęczenia, ze zniechęcenia.. Oczywiście w konsekwencji jadłam jak dziki wpuszczony do jadalni luksusowego hotelu. 

Wyszłam powyżej 75kg znowu, ale ogarniam powoli powrót do diety, bo hormony się ustabilizowały. 

Teraz będę miałam ponad tydzień przerwy od ważenia, następnym razem zdołam się zważyć 4 sierpnia, dam Wam wtedy znać ile ważę, mam nadzieję, że nie narozrabiam ;)

niedziela, 20 lipca 2025

Day 22, 23, 24

 Hej, jak ten czas leci!

Minął cały weekend, a ja nie zrobiłam wpisu. Z nowości:

- w sobotę się zważyłam i znowu było 75,0kg, co mnie wkurzyło

- dziś na wieczór było 75,5kg, więc może się wreszcie jutro doczekam tej 4-ki, bo już trochę przebieram nogami. Naturalnie nie wytrzymam i Wam o tym napiszę :P

Macie tak, że jeśli chcecie się zmotywować do niejedzenia na wieczór to wchodzicie na wagę, żeby zobaczyć, co możecie zyskać następnego dnia? Ja niestety tak, to część mojego OCD, jeśli waga jest od 0,0 do 0,5 po danym kilogramie to już nic nie tknę z nadzieję, że następnego dnia będę miała niższy wynik z rana. Wiem, chore.

Do jutra! 

piątek, 18 lipca 2025

Day 020 & 021

 Cześć,

czy Wy też tak macie, że czasem uruchamia się Wam wewnętrzna jędza, którą wszystko wkurza? I nie chodzi o to, że z głodu, ot tak, zwyczajnie. U mnie są takie sytuacje, które prowokują to wyzwalające doznanie..

Doświadczam go np. kiedy w towarzystwie kosztuję czyjegoś ciasta / lub częstuję swoim i słyszę komentarz: "Ale doooobre, bo wcale nie słodkie". I moja wewnętrzna jędza od razu pyta: a jakie ma być ciasto jak nie słodkie? kwaśne, kurwa? słone? przecież ciasta są pieczone po to, żeby było słodko i miło do np. kawy, a nie po to, żeby smakowały jak tektura.

I, o ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś, kto na co dzień jada bardzo zdrowo, może nie być przyzwyczajony do mega słodkich smaków, kremów itd., ok, dopuszczam taką możliwość dla ok 10% osób, to jednak moja wewnętrzna jędza podpowiada mi, że najczęściej takie zachowanie i donośne komentarze (żeby wszyscy słyszeli) to jest jakaś odmiana 'pick me'. Wiecie, takie "jestem taka drobna, delikatna, nie taka gruba świnia, co żre śmieci, nie potrafiłabym przełknąć nic bardzo słodkiego, bo jestem taka cudowna i wyjątkowa i tak nad sobą panuję". Kurde, nie macie wrażenia, że tak jest? Można przecież skomplementować ciasto niekoniecznie zaraz patrząc na najgrubszą osobę w towarzystwie i nie waląc komentarza o zawartości cukru... hmmm, ale może ja jestem przewrażliwiona. Niemniej zwracam na to uwagę od dziecka, nawet kiedyś jak byłam mała to się z tego śmiałam, aż mi matka dała po głowie i zrozumiałam, że coś robię nie tak. Zresztą moja mama, otyła całe życie też zachowywała tę formę, pewnie myślała, że tak trzeba, że wtedy będzie członkinią tajnego klubu tych, co to nie żrą śmieci... Tyle tylko, że potem przychodziła z wizyty do domu i jadła tonę słodyczy, mlecznej czekolady, ze słodkimi jak lep nadzieniami, wódką, lepkimi likierami. 

Nie wiem, czemu mi się tak dziś ulało, chyba po prostu zaczynam mieć alergię na hipokryzję i pick me, za dużo tego mnie otacza.

PS. Kocie, sprawdziłam swoją teorię, oczywiście niespecjalnie, miałam mini napad na pieczywo razowe, zjadłam w 1 dzień aż 3 małe kromki i z 75,0 zrobiło się na wadze 75,5, od razu następnego dnia. Pieczywo to najgorsze zło, choćbyś nie wiem jak zdrowe wybierała. Wracam do swojego planu, 1 kromeczka tygodniowo, może dam radę, choć, jak Ty, bardzo lubię wypieki :)

środa, 16 lipca 2025

Day 019

 Witajcie,

jestem dość zadowolona z dzisiejszego ważenia. Myślałam, że trochę za dużo ostatnio jadłam, ale nie jest źle, waga pokazała 75,0kg, czyli w 19 dni zeszło 4,3kg.

:)

Nie da się ukryć, to cieszy, zwłaszcza, że uczę się jeść mało, ale tak, żeby mieć satysfakcję z tego, co zjadłam. 

:)

Wczoraj cały dzień paradowałam w spodenkach, które kupiłam rok temu i dopiero wczoraj odcięłam metkę, bo byłam w stanie je zapiąć i się nie dusić :P

:)

Póki co zjadłam na śniadanie mus owocowy z tymbarku (mały), porobiłam porządki w samochodzie, w łazience, zrobiłam zakupy, wyprowadziłam psa, poćwiczyłam ramiona, podjechałam do przychodni w sprawie męża i swojej, załatwiłam naprawę ogrzewania, zrobiłam pranie i na koniec zrobiłam coś mega miłego dla siebie. Kiedyś dawno temu miałam pierścionek - taki zwykły srebrny z cyrkoniami, ale pierwszy, jaki kupiłam sobie na allegro za swoje własne pieniądze. Jakiś czas temu jedna z trzech większych cyrkonii mi wypadła i gdzieś przepadła, więc leżał sobie w szkatułce. W tym miesiącu w końcu poszłam do jubilera spytać, czy by go można było naprawić i nie dość, że mi dobrali dokładnie taką samą cyrkonię, to jeszcze odczyścili i odnowili pierścionek, że wygląda jak nówka! Bardzo, bardzo się z tego cieszę, bo jest bliski mojemu sercu od 20 lat.

:)

 

I to by było na tyle. Postaram się wkrótce zerknąć co u Was, a teraz lecę dalej, na dziś jeszcze nie skończyłam, dieta dodaje energii!