Hej,
jestem zadowolona, bo waga znowu odrobinę niższa, dziś 73,2kg, czyli, jak się postaram, to do środy zobaczę 72 na wadze, a do soboty może, może 71.. marzenie... ech, nie ma co się nakręcać, trzeba robić swoje, powoli, ale skutecznie :)
Zamówiłam sobie wioślarza w MediaExp i zamierzam ćwiczyć 3x w tygodniu, żeby popracować nad figurą i poprawić metabolizm. Lubię ten rodzaj ćwiczeń, wyłącza mi mózg, a pobudza endorfiny, to pomaga też przy moim obniżonym nastroju.
Jak podsumować ostatnie 2 miesiące? Wiem, że jeszcze się nie skończyły, ale w przyszłym tygodniu nie będę miała już czasu. Zatem z pozytywów na pewno:
- więcej się ruszałam, spacerowałam, jeździłam na rowerze, zainwestowałam w wioślarza, żeby jesienią nadal intensywnie ćwiczyć wszystkie partie mięśni i to jest chyba największa wygrana tego lata
- odstawiłam słone przekąski, uregulowałam sobie ciśnienie - to drugie miejsce, ale równie ważna sprawa, bo groziło mi branie leków na nadciśnienie, a okazuje się, że wystarczy nie jeść chipsów..
- odstawiłam słodycze sklepowe (sporo zaoszczędzonej kasy), czasem coś piekę, jem też sporo owoców, przez co nie chudnę bardzo szybko, ale czuję się lżej i dobrze
- zdołałam całkowicie odstawić pieczywo białe (mega sukces!!!), a przez ostatnie 2 tygodnie jakiekolwiek, a od czerwca ani razu nie jadłam makaronu - to ogromna ilość zaoszczędzonych kalorii i węglowodanów. Tylko 3 razy w ciągu tych 2 miesięcy zjadłam odrobinę żółtego sera, ani razu masła.
- wchodzę w spodnie o 2 rozmiary mniejsze niż w czerwcu i mogę spokojnie założyć ulubioną fioletową marynarkę, bo nie mam już ramion napompowanych od zatrzymania wody i tłuszczu.
- dzięki temu, że schudłam, udało mi się kupić ostatni dostępny za pół ceny egzemplarz wymarzonej kurtki Marella, jeszcze 2 m-ce temu byłaby na mnie za wąska w talii i ramionach. Wchodzę w wiele ubrań, które bezużytecznie leżały w szafie, zatem nie muszę zmieniać garderoby by od września wyglądać całkiem inaczej :)
- schudłam od najgorszego momentu (styczeń - 81kg) w sumie już 7,7kg! a od końca czerwca równo 6, czyli troszkę mniej niż kilogram na tydzień i dalej chudnę nie cierpiąc jakoś strasznie.
- załatwiłam mnóstwo spraw, nie pozwoliłam mojemu umysłowi sczeznąć jak w poprzednich latach, więc to też na plus.
Chyba tyle tytułem podsumowania. Do usłyszenia!