Cześć,
Nie nazwę swojego powrotu wielkim comebackiem, bo do tego wypadałoby mieć chyba wieści o schudnięciu 😀 a ja mogę tylko, z pewną ulgą, stwierdzić, że nie przytyłam nic, ale też nic nie schudłam. Czyli ważę nadal 73,5kg.
Cóż, zaczęła się kalendarzowa jesień czyli czas, kiedy w poprzednich latach chudło mi się o dziwo najłatwiej. Nie wiem, czy to przez ilość obowiązków, czy przez to, że mam mniej czasu/nudy, którą można by zagryzać, czy też dlatego, że jesienią zazwyczaj naprawdę nieźle się czuję i mnie to motywuje. Zobaczymy, jak będzie w tym roku, bo i stresu jest więcej. Mój mąż miał już 12 chemii, a końca nie widać, musimy radzić sobie we dwoje ze wszystkim, nikogo nie mamy, to trochę męczy. Ale dajemy radę.
Postaram się teraz wrócić już na dobre i pisać częściej, minimum 2x w tygodniu. No i chudnąć naturalnie, bo ta waga to nie jest powód do dumy. Trzymajcie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz