czwartek, 1 lutego 2024

Zadowolona

 Hej  naprawdę nie wierzyłam,  że potrafię się jeszcze zmobilizować. Przytycie po śmierci mojej mamy wydawało mi się realizacją rodzinnej klątwy. Sama mama powiedziała mi kiedyś,  że niepotrzebnie walczę,  bo i tak mam ich geny i umrę gruba. Wtedy nie sądziła jeszcze,  że ona, 90kg klocek, przed śmiercią będzie ważyć zaledwie 56kg.. Mnie się to jednak mocno wbiło w głowę. Tak mocno, że po jej śmierci utyłam 15kg w półtora roku. Żadne słowa nie oddadzą tego,  jak bardzo siebie... nie kochałam przez ten czas. 

Tymczasem nagle coś mi się znowu przestawiło w głowie i muszę Wam szczerze wyznać,  że naprawdę nie mam napadów  ani nie doświadczam wilczego głodu.  Po prostu czuję,  że mentalnie ozdrowialam,  żałoba minęła,  zaakceptowałam, że nie mam już rodziny poza mężem, chcę być teraz najlepszą wersją siebie, jaką być można. Znowu nie wstydzić się na plaży i czuć się lekko, nosić szpilki bez ryzyka odcisków i urazów kręgosłupa, wyglądać dobrze w każdym łachmanie.

Dlaczego piszę to dziś? Bo już od wczoraj na wadze jest stabilne 75kg! Nie chcę zapeszyć,  ale waga leci jak w czasach gdy zaczynałam tę zabawę 20 lat temu. Może rzeczywiście uda się do marca zrobić kolejne 5kg. Jestem bardzo pozytywnie nakręcona i zmotywowana. 

Do usłyszenia!



1 komentarz:

  1. Mam takie wrażenie, że osobom, które zawsze były szczupłe a potem bardzo przytyły mają bardziej zaburzony obraz własnego ciała i swojej tożsamości. I takie nagłe przytycie, kiedy nie na się co na siebie włożyć, kiedy nie można "nagle" zawiązać butów czy swobodnie wysiąść z samochodu jest szokiem. Też tak potrafiłam utyć w krótkim czasie 20-30 kg. I tak człowiek jakby nie jest sobą. Żałoba to trudny czas i proces i też zmiany na wielu płaszczyznach, odważna jesteś i dzielna. Podziwiam Twoją relację z mężem

    OdpowiedzUsuń