sobota, 23 sierpnia 2025

Day 058-059

 Hej,

jestem zadowolona, bo waga znowu odrobinę niższa, dziś 73,2kg, czyli, jak się postaram, to do środy zobaczę 72 na wadze, a do soboty może, może 71.. marzenie... ech, nie ma co się nakręcać, trzeba robić swoje, powoli, ale skutecznie :)

 Zamówiłam sobie wioślarza w MediaExp i zamierzam ćwiczyć 3x w tygodniu, żeby popracować nad figurą i poprawić metabolizm. Lubię ten rodzaj ćwiczeń, wyłącza mi mózg, a pobudza endorfiny, to pomaga też przy moim obniżonym nastroju.

Jak podsumować ostatnie 2 miesiące? Wiem, że jeszcze się nie skończyły, ale w przyszłym tygodniu nie będę miała już czasu. Zatem z pozytywów na pewno:

- więcej się ruszałam, spacerowałam, jeździłam na rowerze, zainwestowałam w wioślarza, żeby jesienią nadal intensywnie ćwiczyć wszystkie partie mięśni i to jest chyba największa wygrana tego lata

- odstawiłam słone przekąski, uregulowałam sobie ciśnienie - to drugie miejsce, ale równie ważna sprawa, bo groziło mi branie leków na nadciśnienie, a okazuje się, że wystarczy nie jeść chipsów..

- odstawiłam słodycze sklepowe (sporo zaoszczędzonej kasy), czasem coś piekę, jem też sporo owoców, przez co nie chudnę bardzo szybko, ale czuję się lżej i dobrze

- zdołałam całkowicie odstawić pieczywo białe (mega sukces!!!), a przez ostatnie 2 tygodnie jakiekolwiek, a od czerwca ani razu nie jadłam makaronu - to ogromna ilość zaoszczędzonych kalorii i węglowodanów. Tylko 3 razy w ciągu tych 2 miesięcy zjadłam odrobinę żółtego sera, ani razu masła.

- wchodzę w spodnie o 2 rozmiary mniejsze niż w czerwcu i mogę spokojnie założyć ulubioną fioletową marynarkę, bo nie mam już ramion napompowanych od zatrzymania wody i tłuszczu.

- dzięki temu, że schudłam, udało mi się kupić ostatni dostępny za pół ceny egzemplarz wymarzonej kurtki Marella, jeszcze 2 m-ce temu byłaby na mnie za wąska w talii i ramionach. Wchodzę w wiele ubrań, które bezużytecznie leżały w szafie, zatem nie muszę zmieniać garderoby by od września wyglądać całkiem inaczej :)

- schudłam od najgorszego momentu (styczeń - 81kg) w sumie już 7,7kg! a od końca czerwca równo 6, czyli troszkę mniej niż kilogram na tydzień i dalej chudnę nie cierpiąc jakoś strasznie.

- załatwiłam mnóstwo spraw, nie pozwoliłam mojemu umysłowi sczeznąć jak w poprzednich latach, więc to też na plus.

Chyba tyle tytułem podsumowania. Do usłyszenia!

2 komentarze:

  1. Trochę się zgadzam z twoim komentarzem. Fakt byłam za dziecka przekarmiana,mimo , że nie słodyczami czy słonymi przekąskami, bądź niezdrowym jedzeniem (to było od święta) tonie można było nie skończyć obiadu, później jak poszłam do podstawówki to jadłam obiady w szkole i później jak wracałam do domu, to też musiałam zjeść cały, często dwudniowy, często siedziałam i godzinami męczyłam, bo nie dałam rady tego wcisnąć. Siostra ma tak samo (mimo, że tyjemy w innych miejscach)
    Mimo wszystko są typy budowy, moja siostra jest klepsydrą, bardzo tyje w brzuchu i tyłku, ale nie w nogach, ja jestem typową gruchą, więc u mnie bardziej tyłek i uda, chociaż już przy mojej obecnej wadze, to wszędzie. Ale też faktycznie jestem krępa i "grubej kości" i nawet jak byłam naprawdę szczupła i wyglądałam dobrze, to zawsze mam szerokie biodra, większe uda i łydki. I o grubej kości mówię tu w sensie miejsc, gdzie faktycznie są tylko kości, łokcie, kolana, kostki, są szeroko rozstawione i na to wpływu nie mam. Ale za to zawszę można wyglądać jak najlepsza wersja siebie o nie porównywać się z innymi, mimo, że to nie jest dla mnie łatwe. Staram się porównywać do siebie z najlepszego okresu. Przyznam tylko, że brakuje motywacji, depresja też odciska swoje piętno już od lat, ale od niedawna jest trochę lepiej, także chcę to wykorzystać.

    Teraz już odniosę się do twojego posta.
    Gratuluję Ci spadku wagi jak zawsze .
    Również fajnie, że udało ci się odstawić słone przekąski, ja niestety lubię i ciężko mi się oprzeć jak mój chłop kupi, bo jak niea w domu to luz, na szczęście znajduje jakieś małe zastępniki, jak świeże warzywa, czasem z hummusem, ale czesto też same (marchewka, kalarepa, papryka, pomidorki koktajlowe czy surowa pokrojona kapusta), albo pieczona w przyprawach cieciorka (to polecam całym serduszkiem), czasami jeszcze popcorn, bo to jednak najzdrowsza ze wszystkich słonych przekąsek (ale nie ten z mikrofali z olejem palmowym), chcę sobie kupić maszynkę, żeby robić go beztłuszczowo, wtedy naprawdę wypada spoko.

    Dobrze, że udało Ci się zbić ciśnienie, bo to jednak może być poważny problem.

    Leć dalej do przodu i nie daj swojej głowie się zamęczyć.

    Naprawdę cieszę się, że tutaj jesteś, bo jest nas coraz mniej, a posty na waszych blogach i komentarze u mnie naprawdę mnie motywują, fajnie mieć takie koleżanki, żadna się nie ocenia, tylko się wspieramy, mimo, że prywatnie się nie znamy i nawet nie wiemy jak wyglądamy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło się czytało Twój post, jest taki pozytywny. Dużo osiągnęłaś przez te dwa miesiące. Moją zmorą to jest właśnie chyba pieczywo. Lubię wszelkie kanapeczki, bułeczki z makiem mięciutkie prosto z piekarni, chlebek na zakwasie. Ogólnie to chyba lubię węglowodany. Nim się obejrzysz i zaraz będzie "6" czego Ci bardzo życzę:)

    OdpowiedzUsuń