Czekam na okres, nie lubię tego poczucia wybitego brzucha, jeszcze zjadłam 2 duże i grube naleśniki z warzywami, obstawiam 700kcal plus śniadanie 150kcal i przegryzka 200.. nic już nie wpadnie więcej, ale to jednak 1050kcal...
Nie lubię dzisiejszego dnia. Mam wyrzuty sumienia, wróciła, czuję to, siedzi mi już w głowie i się wścieka, że zawaliłam. Że do jutra przytyję..
A dziś było 72,4 rano...
Za karę nie zważę się do piątku. Będę się musiała domyślać jak bardzo nabroiłam. Tak, tak zrobię, muszę jakoś się ukarać bo wariuję.
Ważenie przed i w trakcie okresu tak czy siak nie ma sensu. Ja też dostałam i jestem spuchnięta jak ponton a waga taka sama. Wiem co czujesz ale i tak poniżej zapotrzebowania wyszłaś to an pewno nie przytyjesz
OdpowiedzUsuńWłaśnie nienawidzę tego okołookresowego czasu. Mi się zaczął okres i już jest lepiej. Przed to wyglądam jak w ciąży. Najgorzej właśnie na brzuchu mnie wywala. I te myśli są też wkurzające, człowiek zastanawia się czy przytył, czy to zejdzie po okresie i ile ma w ogóle jeść, czy tyle co zwykle wystarczy, czy trzeba uciąć kalorie. Mężczyźni mają łatwiej w odchudzaniu bez tej burzy hormonów.
OdpowiedzUsuńMi przed okresem włącza się tryb odkurzacza - zjadłabym wszystko po to by pierwszego dnia okresu nie zjeść prawie nic bo wtedy odrzuca mnie od jedzenia. Ech, my kobiety mamy przerąbane. Zjedz jutro normalnie i będzie okej - zejdzie treść jelitowa i waga wróci do normy a nawet może i spadnie
OdpowiedzUsuń