Jestem zadowolona. Dziś rano waga 76,7, to 1,7kg mniej w parę dni. Plan mojego dnia od czwartku wygląda tak:
Kawa czarna rano, potem nic tylko woda aż do obiadu, obiad taki jak mam ochotę, potem kawa i 1 czekoladka do niej (magnez i oszukiwanie ciała, że przecież jem) i koniec. Pijam yerba mate, czasem z cukrem ale staram się bez.
Najważniejsze to złapać ten rytm i oduczyć organizm głodu z rana. Na razie mam z czego chudnąć, więc nie muszę się bardziej ograniczać.
Swoją drogą nigdy nie byłam taka wielka, w chwilach słabości mam ochotę potłuc lustra w domu, unikam zdjęć. Moja z natury chuda twarz wygląda fatalnie przy klocowatym ciele. Pocieszam się tylko, że to już niedługo, że jak kiedyś dojdę do tych 55kg to już nigdy nie pozwolę sobie ich przekroczyć choćbym miała nie jeść nic. Tylko wtedy się sobie podobam, choć oczywiście pamiętam że potrafiłam ważyć 47kg.. chcę być jednak realistką. Z moim wzrostem i wiekiem to już se chyba nie wrati.
Lepiej się poczuję z pewną 6 z przodu i nie będę narzekać już nigdy na tę wagę, po prostu będę ją pomału zbijać do tych 55, na spokojnie utrwalając nawyk życia z postem przerywanym.
Serio nie wiem jak to się stało, że z 65kg (chyba) w grudniu 2021 zrobiło się 78 w czerwcu 2023. Ile ja w siebie żarcia wcisnęłam?! Kurwa! Wszystko przez pewną samospełniającą się klątwę mojej nie do końca świętej pamięci matki. Ale to ja żarłam to wszystko, mam świadomość.
Dam znać za parę dni, tymczasem idę zerkąć, co u Was.
Powodzenia Ariela :)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że w najbliższych dniach sporo wody z Ciebie zejdzie, więc i waga będzie szybko lecieć, to bardzo motywuje.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tą klątwę, to jestem ciekawa o co chodzi. Niby w takie rzeczy nie wierzę, a jednak... ponoć życie nie obfituje w przypadki i zbiegi okoliczności.