poniedziałek, 13 maja 2024

Wspominki cz 2

 Witajcie,

zjadłam dziś 500 kcal.. czytałam dalej swojego bloga. Aanderand, zdołałam część skopiować, kiedy onet poinformował o zamknięciu usługi, potem wybrałam fragmenty do zostawienia, a w weekend, przeglądając stare pendrivy przypadkiem się na nie natknęłam. Oto część druga, cholernie mnie nakręca:

chciałabym być doceniana, szanowana za to kim jestem i co wyznaję, móc realizować swoje pasje nie narażając się na śmieszność, nauczyć się hiszpańskiego, zawsze czuć się tak jak w tej chwili, spełnić swoje marzenia i żyć tak, jak chciałam od zawsze, wolna..

54kg...... nie no, to nie jest anoreksja przecież.. i tylko to, że jem niewłaściwie (unikam dań głównych żeby się nażreć czego innego) może świadczyć o zaburzeniach.. No i to, że wczoraj chciałam się wyrzygać, ale nie wyszło.. a tak dużo zjadłyśmy z dziewczynami w akademiku, pizza, 2 i pół kawałka, pół paczki pierników w lukrze i 1/3 paczki paluszków słonych z sosem z pizzy. Nic więcej wczoraj nie jadłam, ale to same fast foody.. dziś zaś paczka delicji i batonik czekoladowy plus śniadanie cholera..
Na uczelni spotkałam się z ludźmi, których nie widziałam 3 miesiące. 5 osób niezależnie od siebie zauważyło jak bardzo schudłam (w tym jeden chłopak a oni rzadko coś widzą), a 3 zrobiły mi wykład o anoreksji i zaproponowały lekarza od głowy.. fajnie, już sama nie wiem w co mam wierzyć. Jedna piękna dziewczyna, na której się wzorowałam podeszła do mnie i mówiła, że już jestem od niej chudsza i że ślicznie wyglądam i żebym dała sobie siana z dalszym odchudzaniem.
Jeszcze tylko 4 kg.... tylko...


54,7.....

Jejuuuuuuuu za co???? czemu ja się muszę obżerać jak maciora? i tak postęp, bo wczoraj rano było 54,9kg a przedwczoraj wstyd się przyznać - 55,5 :( Ale idę w dobrym kierunku, szkoda tylko że pewnie zaś się obeżrę.. świnia, krowa, muuuuu...
Byłam z katarem u lekarza, powiedział, że czapka z głowy przed moim wyglądem, ale że czas z tym skończyć.. kurrrde, czemu ja się widzę taką grubą? te nogi, tłuste uda 51cm w obwodzie bleeeeee... ale wszystkie kobiety w mojej rodzinie tak mają, uda większe niż brzuch (który już mam czasem zapadnięty)..
chcę na stałe 50-52kg, będę to sobie powtarzać jak mantrę..


Moja nowa taktyka polega na całkowitym wywaleniu z jadłospisu słodyczy. Żegnajcie puste kalorie! Wiem, że będzie mi strasznie ciężko, ale to jedyne wyjście, bo tylko tak zapanuję nad tym niemożliwym głodem, który mnie zabija na co dzień.. Postaram się też jeść tylko małe śniadanie, obiad i jakiś jogurt na kolację, czyli tak, jak kiedy zaczynałam dietę, bo to było rozsądne. Nie obiecuję, że w ruch nie pójdzie tussi zwłaszcza przez ten feralny tydzień teraz, bo będę się zwijać z głodu, a przecież chodzę do pracy, muszę myśleć o czymś innym niż o żarciu. Ale postaram się opanować i nie brać dużo.


A tak w ogóle to do piątku prowadzę ostrą dietę, żeby potem przy dziewczynach w akademiku coś zjeść, żeby mi zaś wykładu nie palnęły, dlatego się ograniczam bardziej niż normalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz