Witajcie,
zjadłam dziś 500 kcal.. czytałam dalej swojego bloga. Aanderand, zdołałam część skopiować, kiedy onet poinformował o zamknięciu usługi, potem wybrałam fragmenty do zostawienia, a w weekend, przeglądając stare pendrivy przypadkiem się na nie natknęłam. Oto część druga, cholernie mnie nakręca:
chciałabym być doceniana, szanowana
za to kim jestem i co wyznaję, móc realizować swoje pasje nie
narażając się na śmieszność, nauczyć się hiszpańskiego,
zawsze czuć się tak jak w tej chwili, spełnić swoje marzenia i
żyć tak, jak chciałam od zawsze, wolna..
54kg...... nie no, to nie jest
anoreksja przecież.. i tylko to, że jem niewłaściwie (unikam dań
głównych żeby się nażreć czego innego) może świadczyć o
zaburzeniach.. No i to, że wczoraj chciałam się wyrzygać, ale nie
wyszło.. a tak dużo zjadłyśmy z dziewczynami w akademiku, pizza,
2 i pół kawałka, pół paczki pierników w lukrze i 1/3 paczki
paluszków słonych z sosem z pizzy. Nic więcej wczoraj nie jadłam,
ale to same fast foody.. dziś zaś paczka delicji i batonik
czekoladowy plus śniadanie cholera..
Na uczelni spotkałam się z
ludźmi, których nie widziałam 3 miesiące. 5 osób niezależnie od
siebie zauważyło jak bardzo schudłam (w tym jeden chłopak a oni
rzadko coś widzą), a 3 zrobiły mi wykład o anoreksji i
zaproponowały lekarza od głowy.. fajnie, już sama nie wiem w co
mam wierzyć. Jedna piękna dziewczyna, na której się wzorowałam
podeszła do mnie i mówiła, że już jestem od niej chudsza i że
ślicznie wyglądam i żebym dała sobie siana z dalszym
odchudzaniem.
Jeszcze tylko 4 kg.... tylko...
Jejuuuuuuuu za co???? czemu ja się
muszę obżerać jak maciora? i tak postęp, bo wczoraj rano było
54,9kg a przedwczoraj wstyd się przyznać - 55,5 :( Ale idę w
dobrym kierunku, szkoda tylko że pewnie zaś się obeżrę.. świnia,
krowa, muuuuu...
Byłam z katarem u lekarza, powiedział, że
czapka z głowy przed moim wyglądem, ale że czas z tym skończyć..
kurrrde, czemu ja się widzę taką grubą? te nogi, tłuste uda 51cm
w obwodzie bleeeeee... ale wszystkie kobiety w mojej rodzinie tak
mają, uda większe niż brzuch (który już mam czasem
zapadnięty)..
chcę na stałe 50-52kg, będę to sobie powtarzać
jak mantrę..
Moja nowa taktyka polega na całkowitym wywaleniu z jadłospisu słodyczy. Żegnajcie puste kalorie! Wiem, że będzie mi strasznie ciężko, ale to jedyne wyjście, bo tylko tak zapanuję nad tym niemożliwym głodem, który mnie zabija na co dzień.. Postaram się też jeść tylko małe śniadanie, obiad i jakiś jogurt na kolację, czyli tak, jak kiedy zaczynałam dietę, bo to było rozsądne. Nie obiecuję, że w ruch nie pójdzie tussi zwłaszcza przez ten feralny tydzień teraz, bo będę się zwijać z głodu, a przecież chodzę do pracy, muszę myśleć o czymś innym niż o żarciu. Ale postaram się opanować i nie brać dużo.
A tak w ogóle to do piątku
prowadzę ostrą dietę, żeby potem przy dziewczynach w akademiku
coś zjeść, żeby mi zaś wykładu nie palnęły, dlatego się
ograniczam bardziej niż normalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz