niedziela, 12 maja 2024

Wspominki..

 Nie zgadniecie co!

Natrafiłam na moje stare zapiski z bloga, który już dawno został usunięty przez onet.. Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale chciałabym, żebyście je poczytały i napisały mi, czy miałyście podobnie.. Zapiski są sprzed 15 lat, więc mogą trochę trącić myszką ;)

Ostatnio głód jest moim największym wrogiem, nie rodzinka, która wpycha jedzenie, ale właśnie mój organizm i jego dopominanie się o jedzenie. Nieraz płaczę z głodu, jestem też ciągle śpiąca..

Pomyślałam sobie "to koniec ty gruba macioro, już nie schudniesz, skoro tak sobie poczynasz.."
Dzisiaj rano orientacyjnie weszłam na wagę żeby sprawdzić ile się tyje na takiej diecie i co? 53,8kg! Po raz pierwszy od początku odchudzania! Jak? Jakim cudem? nie wiem, wiem tylko że muszę się cholernie dziś pilnować, żeby się nie objeść ze szczęścia :))


chcę być chuda, tak, aż będę zadowolona, niezależnie od tego na jakiej wadze skończę.. mam jadłowstręt psychiczny, tak, mam, bo wierzę, że odchudzanie doda mi pewności siebie, bo wiem, że jest ryzykowne a jednak chcę się nim katować dalej.. bo moja waga to jedyna rzecz nad jaką ostatnio panuję.


mój dół może rywalizować głębokością z Rowem Mariańskim...


Recepta na to, jak po 4 dniach diety zrobić z siebie grubą krowę?
Proste! Jeść 3 posiłki dziennie w tym ostatni koło 20.00, zeżreć na śniadanie 640kcal... wymieniać dalej?


Czytam "Chudą" i widzę siebie jak przekraczam kolejne granice, jakie sobie stawiałam: 55kg – waga, do której planowałam schudnąć zanim się wzięłam za odchudzanie, 54kg - oficjalna waga do której chciałam schudnąć w kwietniu, na początku odchudzania, 52kg - moja granica niedowagi, 50kg - dla równego rachunku, 48kg bo ta 4 mnie fascynuje (a 49 mogłoby zbyt łatwo zmienić się w 50), wreszcie 44kg która to waga oznaczałaby dla mnie leczenie w szpitalu..
Dziś waga pokazuje 53,2kg... Wczoraj nic nie jadłam, dziś na razie tylko śniadanie i małą czekoladkę..


chudnę, ale niezdrowo, żrąc słodycze i nic więcej, robiąc głodówki, jeszcze w sumie tylko nie zniżyłam się do brania tussi :( jestem na to za dumna i za silna, potrafię wytrzymać najgorszy ból z głodu jeśli się zawezmę.. nie będę brała tego gówna.. nie..


zaliczam po kolei wszystkie możliwe obsesje, dostaję fiołka na punkcie perfekcyjnego wywiązywania się ze wszystkiego, jestem pracownikiem miesiąca, studentką roku, ha, co ja mówię, stulecia!!!, tylko cierpi na tym mój organizm, no i nie jestem szczęśliwa..


Waga wskazuje 52,3kg.. nie wiem, co ostatnio jadłam, wiem, że mało i że prawie same słodycze, konkrety lądowały w koszu lub kiblu bo panicznie bałam się że znowu zacznę tyć.. a bez słodyczy nie wyrabiałam w pracy, nie miałam humoru ani chęci do życia. Teraz siedzę przed komputerem z mp3 na uszach i wypróżniona herbatą ziołową (wiecie, jaką), czuję, że odlatuję, czuję się lekka jak chmurka.. w takich chwilach wierzę, że żadne katusze mnie nie złamią, że wszystko przetrzymam, byle tylko dalej się czuć tak zwiewnie..

 

No i to by było tyle na dziś, napiszcie, czy macie ochotę poczytać soczystsze kawałki..

 


7 komentarzy:

  1. Ja nie miałam podobnie... Jak byłam na skraju otyłości to byłam załamana, ale nie pamiętam, żebym myślała w ten sposób o sobie, co Ty, mając tak niską wagę. Jak Ci się udało wyjść z anoreksji w tamtym czasie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poznałam do tej pory nikogo, kto chorował na anoreksję, ale będąc w szpitalu to widziałam anorektyczki i powiem Ci, że dla mnie to był przerażający widok, autentycznie czułam przerażenie niezbyt skonkretyzowane... Może to poczucie, że widzę kogoś na skraju śmierci. Nie próbuj do tego wracać...takie myśli mogą dawać Ci poczucie bezpieczeństwa, to rozumiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. A też mi kiedyś moja terapeutka powiedziała, że rzadko wychodzi się całkiem z zaburzeń odżywiania. Z anoreksji przechodzi się do ortoreksji, albo innych -reksji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakim cudem wygrzebałaś swoje stary wpisy z onetowego bloga? Wiesz ile ja się naszukałam a miałam ich aż z 3. Ja się odnajduję w niektorych wpisach. Pamiętam jak też narzekalam na wagę np 50kg czy coś a teraz patrząc w tył to marzenia, priorytety byly zupelnie inne tez ale fajnei wrócić czasem do przeszłości:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam jeszcze pytanie, czy tyłaś po pregabalinę? Czytałam, że przy niej jest problem z zatrzymywaniem wody i waga wzrasta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja miałam podobnie. Co więcej, dziwne jest dla mnie, że im więcej chudłam tym więcej takich destrukcyjnych myśli się pojawiało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fascynujące są te zmiany. Niby zmieniło się tyle, a zaburzenia dalej są tak samo w głowie. Można je zaleczyć, ale nie można się ich całkowicie pozbyć. Jak coś jeszcze znajdziesz, to oczywiście chętnie poczytam.
    Pozdrawiam cieplutko
    Cassidy

    OdpowiedzUsuń