środa, 23 lipca 2025

Day 025, 026, 027

 Hej,

można powiedzieć, że osiągnęłam cel połowicznie :) 

w poniedziałek było 74,8kg, niestety dostałam okresu i takiego PMS, że ryczałam jak bóbr o wszystko, ze strachu, że zostanę sama, z bólu za dobrymi rzeczami, których nie możemy robić, kiedy On choruje, ze zmęczenia, ze zniechęcenia.. Oczywiście w konsekwencji jadłam jak dziki wpuszczony do jadalni luksusowego hotelu. 

Wyszłam powyżej 75kg znowu, ale ogarniam powoli powrót do diety, bo hormony się ustabilizowały. 

Teraz będę miałam ponad tydzień przerwy od ważenia, następnym razem zdołam się zważyć 4 sierpnia, dam Wam wtedy znać ile ważę, mam nadzieję, że nie narozrabiam ;)

niedziela, 20 lipca 2025

Day 22, 23, 24

 Hej, jak ten czas leci!

Minął cały weekend, a ja nie zrobiłam wpisu. Z nowości:

- w sobotę się zważyłam i znowu było 75,0kg, co mnie wkurzyło

- dziś na wieczór było 75,5kg, więc może się wreszcie jutro doczekam tej 4-ki, bo już trochę przebieram nogami. Naturalnie nie wytrzymam i Wam o tym napiszę :P

Macie tak, że jeśli chcecie się zmotywować do niejedzenia na wieczór to wchodzicie na wagę, żeby zobaczyć, co możecie zyskać następnego dnia? Ja niestety tak, to część mojego OCD, jeśli waga jest od 0,0 do 0,5 po danym kilogramie to już nic nie tknę z nadzieję, że następnego dnia będę miała niższy wynik z rana. Wiem, chore.

Do jutra! 

piątek, 18 lipca 2025

Day 020 & 021

 Cześć,

czy Wy też tak macie, że czasem uruchamia się Wam wewnętrzna jędza, którą wszystko wkurza? I nie chodzi o to, że z głodu, ot tak, zwyczajnie. U mnie są takie sytuacje, które prowokują to wyzwalające doznanie..

Doświadczam go np. kiedy w towarzystwie kosztuję czyjegoś ciasta / lub częstuję swoim i słyszę komentarz: "Ale doooobre, bo wcale nie słodkie". I moja wewnętrzna jędza od razu pyta: a jakie ma być ciasto jak nie słodkie? kwaśne, kurwa? słone? przecież ciasta są pieczone po to, żeby było słodko i miło do np. kawy, a nie po to, żeby smakowały jak tektura.

I, o ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś, kto na co dzień jada bardzo zdrowo, może nie być przyzwyczajony do mega słodkich smaków, kremów itd., ok, dopuszczam taką możliwość dla ok 10% osób, to jednak moja wewnętrzna jędza podpowiada mi, że najczęściej takie zachowanie i donośne komentarze (żeby wszyscy słyszeli) to jest jakaś odmiana 'pick me'. Wiecie, takie "jestem taka drobna, delikatna, nie taka gruba świnia, co żre śmieci, nie potrafiłabym przełknąć nic bardzo słodkiego, bo jestem taka cudowna i wyjątkowa i tak nad sobą panuję". Kurde, nie macie wrażenia, że tak jest? Można przecież skomplementować ciasto niekoniecznie zaraz patrząc na najgrubszą osobę w towarzystwie i nie waląc komentarza o zawartości cukru... hmmm, ale może ja jestem przewrażliwiona. Niemniej zwracam na to uwagę od dziecka, nawet kiedyś jak byłam mała to się z tego śmiałam, aż mi matka dała po głowie i zrozumiałam, że coś robię nie tak. Zresztą moja mama, otyła całe życie też zachowywała tę formę, pewnie myślała, że tak trzeba, że wtedy będzie członkinią tajnego klubu tych, co to nie żrą śmieci... Tyle tylko, że potem przychodziła z wizyty do domu i jadła tonę słodyczy, mlecznej czekolady, ze słodkimi jak lep nadzieniami, wódką, lepkimi likierami. 

Nie wiem, czemu mi się tak dziś ulało, chyba po prostu zaczynam mieć alergię na hipokryzję i pick me, za dużo tego mnie otacza.

PS. Kocie, sprawdziłam swoją teorię, oczywiście niespecjalnie, miałam mini napad na pieczywo razowe, zjadłam w 1 dzień aż 3 małe kromki i z 75,0 zrobiło się na wadze 75,5, od razu następnego dnia. Pieczywo to najgorsze zło, choćbyś nie wiem jak zdrowe wybierała. Wracam do swojego planu, 1 kromeczka tygodniowo, może dam radę, choć, jak Ty, bardzo lubię wypieki :)

środa, 16 lipca 2025

Day 019

 Witajcie,

jestem dość zadowolona z dzisiejszego ważenia. Myślałam, że trochę za dużo ostatnio jadłam, ale nie jest źle, waga pokazała 75,0kg, czyli w 19 dni zeszło 4,3kg.

:)

Nie da się ukryć, to cieszy, zwłaszcza, że uczę się jeść mało, ale tak, żeby mieć satysfakcję z tego, co zjadłam. 

:)

Wczoraj cały dzień paradowałam w spodenkach, które kupiłam rok temu i dopiero wczoraj odcięłam metkę, bo byłam w stanie je zapiąć i się nie dusić :P

:)

Póki co zjadłam na śniadanie mus owocowy z tymbarku (mały), porobiłam porządki w samochodzie, w łazience, zrobiłam zakupy, wyprowadziłam psa, poćwiczyłam ramiona, podjechałam do przychodni w sprawie męża i swojej, załatwiłam naprawę ogrzewania, zrobiłam pranie i na koniec zrobiłam coś mega miłego dla siebie. Kiedyś dawno temu miałam pierścionek - taki zwykły srebrny z cyrkoniami, ale pierwszy, jaki kupiłam sobie na allegro za swoje własne pieniądze. Jakiś czas temu jedna z trzech większych cyrkonii mi wypadła i gdzieś przepadła, więc leżał sobie w szkatułce. W tym miesiącu w końcu poszłam do jubilera spytać, czy by go można było naprawić i nie dość, że mi dobrali dokładnie taką samą cyrkonię, to jeszcze odczyścili i odnowili pierścionek, że wygląda jak nówka! Bardzo, bardzo się z tego cieszę, bo jest bliski mojemu sercu od 20 lat.

:)

 

I to by było na tyle. Postaram się wkrótce zerknąć co u Was, a teraz lecę dalej, na dziś jeszcze nie skończyłam, dieta dodaje energii! 

wtorek, 15 lipca 2025

Day 018

 Hej,

dziś był pracowity dzień, trochę bieganiny i załatwień, ale miałam czas i na upieczenie ciasta (skosztowałam tylko) i na zrobienie warzywnych naleśników (na szczęście skończyłam na jednym i podgryzieniu gotowanego kalafiora). Oprócz tego wpadło jabłko i 4 kostki ciemnej czekolady wedel. Jutro ważenie, ale nie mam ciśnienia, jakoś taka wyluzowana jestem. Bardziej mi zależy na ważeniu w sobotę, nie wiem czemu.

To by było tyle na dziś, trzymajcie się! 

poniedziałek, 14 lipca 2025

Day 016 i 017

 Hej,

pozwoliłam sobie wejść na wagę, bo potrzebowałam upewnienia, że idę w dobrym kierunku i na szczęście okazało się, że tak. Dziś na wadze
75,3 kg, czyli waga leci, w różnym tempie, ale konsekwentnie w dół. Muszę się trzymać limitów i zasad, a będzie dobrze. 

Myślę, że jeśli teraz złapię rytm, to kiedy wrócę do pracy utrzymam tempo chudnięcia. Wciąż mam nadzieję, że do września zejdę do 65kg, wtedy na kolejne 10 dałabym sobie czas do końca listopada, a ostatnie 5 do wiosny 2026. Czy potrafię? nie wiem, ale fajnie jest robić plany ;)  to motywuje. Fajnie jest czuć lekkość. 

Dziś zjadłam nieco rebelianckie śniadanie, ale chodziło za mną od tygodnia. Zjadłam malutką kromkę chleba z cieniutkim plasterkiem sera żółtego i plasterkiem pomidora. Pyyycha :) Na obiad kubek pomidorowej z łyżką ryżu. I to chyba będzie wszystko. Do jutra! 

sobota, 12 lipca 2025

Day 015

 Cześć Dziewczyny,

dzisiejszy dzień nie był zły, choć upiekłam ciasto, bezglutenowe, acz kaloryczne, w jego skład wchodzą migdały, masło, cukier, czekolada gorzka i jajka. Skosztowałam cienki paseczek, ale był on wliczony w moje 500 kcal na dziś (oprócz niego tylko jajko na miękko i kubek zupy pomidorowej bez niczego).
 

Wiem, że nie zdołam całkiem się obejść bez normalnego jedzenia, mam tylko nadzieję, że zdołam panować nad kaloriami. Po czwartkowej (i środowej, tej planowanej wcześniej) akcji na wadze było dziś 76,3kg. Było do przewidzenia, więc nie płaczę, zobaczymy, co będzie w środę. Dziś myślę mimo ciasta nie zboczyłam aż tak z kursu, bo utrzymałam limit. Nie wiem, może jutro wejdę na wagę, żeby się uspokoić, ale trochę się boję.

Wciąż bardzo mi zależy, żeby do końca miesiąca zejść do 70kg, mam jeszcze 18 dni, więc jest na to szansa. Trzymajcie kciuki! 

piątek, 11 lipca 2025

Day 014

 Cześć,

dziś jestem zadowolona, kontrola odzyskana, zjadłam tylko 4 pierogi ze szpinakiem. Myślę, że jutro ważenie może być nieco rozczarowujące, ale przynajmniej nie wpadłam w ten tryb, wiecie.., złamałam zasady to już mi wszystko jedno. Nie, nie jest mi wszystko jedno i nie będzie, dopóki nie zobaczę 50 na wadze. Kropka.

czwartek, 10 lipca 2025

Day 013

 Hej, 

o mało nie zapomniałam zrobić wpisu.

A dziś była plama, pierwsza od dwóch tygodni. Zrobiłam sobie naleśniki z mąki kukurydzianej i niestety poległam, bo zjadłam 3. No cóż, obliczam w głowie, że jestem o jakieś dwa dni w tył. Jakoś to przeżyję, ale nie powiem, boli ...

Słucham Taylor Swift przed spaniem (robię to rzadko i przy naprawdę zrąbanym humorze) i zamierzam przespać dysonans.

Do jutra i oby sobotnie ważenie mnie nie dobiło! 

środa, 9 lipca 2025

Day 012

 Hej moje drogie :)

Dziś byłam u koleżanki i zaliczyłam cheat day. Nie było słodyczy, ale dużo jedzenia - 4 solidne posiłki. Nie martwię się tym, bo było to zaplanowane, wiedziałam, że ten dzień nadejdzie i że zapewne nie schudnę po nim ;)

Ale z dobrych wieści: rano na wadze było
75,9 kg, zatem cel 2 potwierdzony, a ja zadowolona :) 
Do jutra!

wtorek, 8 lipca 2025

Day 011

 :)

Witajcie, jak widzicie, nie mogłam się oprzeć i oznaczyłam osiągnięcie drugiego celu, a to oznacza, że rano waga wynosiła równo lub mniej niż dany cel.

:)

 Pytanie do weteranek: kojarzycie to uczucie, kiedy naprawdę Wam dobrze idzie i rano zastanawiacie się nad tym, co by tu zjeść na śniadanie, a potem czy w ogóle coś zjeść, bo szkoda tych kalorii, może coś lepiej potem, a później, że może w ogóle podarować sobie to jedzenie, to będą jeszcze szybsze efekty? Prrrrrr... musiałam sobie dziś zrobić takie właśnie wstrzymanie koni, bo już mnie niosło w tę stronę. 

Zjadłam wg planu, było dziś z 800 kcal nawet, ale nie żałuję, bo dzięki temu w ogóle nie miałam ciągot, a pokusy były straszne, bo mój mąż ma w lodówce sporo słodyczy i zachciało mu się jeszcze na noc koktajlu owocowego z mnóstwem cukru (pan mówi, pan ma, bo ma dużą niedowagę, jakiekolwiek ma życzenie, spełniamy).

:)

Ale tak szczerze, nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to poczuję, tą czystość umysłu, wynikającą z tego, że mózg nie koncentruje się wyłącznie na trawieniu ton żarcia i tę lekkość ruchów przy wstawaniu z krzesła, kiedy w ciągu kilkunastu dni nagle ubywa ci kilka kg do noszenia. Jestem też dumna z siebie, że się nie poddałam po raz milion sto tysięczny... 

Ostatnie lata były naprawdę pasmem niepowodzeń w kwestii odchudzania i w ogóle panowania nad sobą. Czuję tak wewnętrznie, że teraz jest lepiej, lepiej się z tym czuję, i oby tak zostało, postaram się większość nawyków zmienić na stałe, trzymajcie kciuki!

PS. Jutro środa, oficjalne ważenie :)

 

poniedziałek, 7 lipca 2025

Day 010

 Cześć Dziewczyny,

to już 10 okrągły dzień podróży do mojego nowego ciała i muszę się Wam pochwalić pewnym nieoficjalnym sukcesem. Nieoficjalnym, bo oficjalne ważenie dopiero w środę, ale ja już wiem, że dotąd w 10 dni straciłam 3kg! to swoisty rekord moich ostatnich lat, ostatnio aż tak dobrze szło mi ponad dekadę temu, a to świadczy chyba o tym, że mój organizm się odtruwa całkiem ładnie. 

Naturalnie wiem, że część z tego to woda, widzę to też po swoim ciele, ramiona nie są już nabite jak kiełbaski, uda też, brzuszek zaczyna się marszczyć i pojawia się talia, której ostatnio nie było. Mój organizm zaczyna korzystać z rezerw, które nagromadził od śmierci mamy, to te ostatnie 10kg, potem może zacznie spalać te kolejne 14, które sobie narastały w czasach, kiedy próbowałam żyć jak normalny człowiek, bez myślenia codziennie o diecie i wadze.

Ile mi pozostało do wyjścia z nadwagi? Wg BMI 5kg, zatem nie jest źle, ale nie czuję się jeszcze zbyt komfortowo. Próbowałam dziś zmierzyć parę spodni z lepszych czasów i na razie jeszcze żadne nie są dobre. Cóż, to tylko 3kg różnicy, cierpliwości, ale tempo jest dobre, już niedługo, byle się nie załamać.

Kręciło mi się dziś w głowie i pozwoliłam sobie na troszkę większą porcję obiadu, po czym ... całego nie zjadłam, bo już mam obkurczony żołąd. :P Śniadanie było za to dość skromne, bo wpadło tylko jajko na miękko i 1 marchewka. Trochę na oko, ale chyba nie przebiłam 550 kcal.

Dzięki, że zaczęłyście się odzywać!
Do jutra!

niedziela, 6 lipca 2025

Day 009

 Hej, jak Wam mija niedziela?

Taki szybciutki wpis, bo mam zamiar jeszcze skorzystać trochę z dnia.

Wczorajsze ważenie mnie zmotywowało i choć miałam dziś chwile słabości to wytrzymałam i jestem z siebie zadowolona, nie tknęłam niczego ponad plan i zamknęłam się w 500 kcal.

Mam jakieś takie ciśnienie, żeby do końca sierpnia zrobić jak największe postępy, po pierwsze dlatego, że to zrobi wrażenie jak wszyscy wrócą do pracy ;) (ach ten mój narcyzm), a po drugie dlatego, że łatwiej będzie utrzymać efekty, bo będę miała więcej do stracenia (a nie jak wtedy, kiedy chudniecie z 90 na 88kg i myślicie.. a chuj i tak nie widać różnicy, idę coś zjeść). W tym tempie, w jakim teraz chudnę, uwzględniając zastopowanie w pewnym momencie myślę, że mam szansę zrzucić 15kg do końca sierpnia, a to gra warta świeczki :) 

Cóż, to by było tyle na dziś, trzymajcie się chudo!

sobota, 5 lipca 2025

Day 008

 Hej,

kolejny dzień podróży do nowej A. 

Ważenie przebiegło dobrze, 76,6 kg, czyli wciąż chudnę, a od początku diety (tydzień) zeszło już 2,7kg. Myślę, że w środę będę mogła oznaczyć osiągnięcie drugiego celu. 

Dziś działałam zgodnie z planem, obstawiam, że zjadłam jakieś 500kcal. Jak widzicie nieco zwiększam kalorykę, głównie po to, by nie dostać napadu. Wprowadziłam też węgle złożone do diety w małych ilościach, bo kręciło mi się w głowie. Jest dużo lepiej, dostałam energii, nie czuję, by mnie to jakoś blokowało w odchudzaniu, bo pilnuję limitów i staram się ruszać i dużo pić by się oczyszczać. Popijam teraz białą herbatę, na razie odstawiłam kawę, żeby już za dużo nie mieszać, ale nie wyrokuję czy do niej nie wrócę, żeby pobudzić jelita do pracy :) 

Gdybym mogła spełnić jedno kosmetyczne marzenie, to na dzień dzisiejszy byłoby to odessanie tłuszczu z brzucha, nawet moje duże uda i tyłek mnie tak nie wkurzają jak ten brzuch. Już jest mniejszy i pewnie zmaleje, ale od dziecka mi wystaje i nawet jak ważyłam 47kg to był widoczny, choć go ćwiczyłam :( no ale był o wiele, wiele mniejszy wtedy więc muszę zrobić wszystko by wrócił choć do tego stanu.

Do następnego! 

piątek, 4 lipca 2025

Day 007

 Dzień 007 czyli Jamesa Bonda, kto jest milenialsem jak ja, to wie... ech, starość nie radość. 

Dziś zrobiłam sobie mały bunt dietetyczny. Zjadłam w restauracji 2 placki ziemniaczane, zatem były i ziemniaki (cukry...) i tłuszcz. Daję im 800 kcal, żeby się nie dobijać. Rano wpadło 140 kcal z moreli i twarogu chudego. 

Myślę, że jest szansa, że w 1000 się zmieściłam, mąż się ucieszył, bo strasznie chciał zjeść poza domem (a on jest tu priorytetem), ja nie musiałam się zmuszać do byle czego podlanego i tak niewiadomo jakim sosem, a efekt jest taki, że przynajmniej zaliczyłam potem toaletę, co po ostatnich skąpych w jedzenie dniach było trudne. Tak więc nie jest źle, ale w weekend muszę się pilnować, żeby mnie nie poniosło. 

Jutro robię leczo na dwa dni i będę je jeść bez żadnych udoskonaleń, mąż z sosem bolognese z Pudliszek i makaronem spaghetti.. tak jak lubi.

Jutro rano też ważenie. Trzymajcie kciuki, ale coś myślę, że nie będzie źle ;)

czwartek, 3 lipca 2025

Day 006

 Witajcie,

dziś śniadanie było skromne: 1 jajko na miękko - ok. 70kcal, 1 marchewka - ok. 15kcal. Na obiad był wege kapuśniak, bez ziemniaków, ok. 110 kcal. Pozwoliłam sobie na mikrodeser (dozwolony dla cukrzyków) - gałkę lodów mango (oczywiście sorbet i bez wafelka) - ok. 58 kcal. 
 

Razem ok. 260kcal.

 

Aż mnie zaskakuje, że wyszło tak mało.. w ogóle nic mi się nie chce już jeść, mam wrażenie pełnego żołądka. Napiłam się jeszcze gorzkiej kawy i wypiłam elektrolity z apteki. Zastanawiam się, jak mogłabym na stałe zmodyfikować moją dietę, żeby móc dalej chudnąć po urlopie, na pewno będę musiała uważać na węgle, bo widzę jak one wpływają na apetyt.

Do jutra! 

środa, 2 lipca 2025

Day 005

 Hej,

zważyłam się, jestem bardzo zadowolona, choć oczywiście zawsze chciałoby się więcej i szybciej.. :)

Na wadze dziś z rana 77,1kg czyli od soboty rano schudłam 2,2kg. Nieźle. 

Mam tę świadomość, że aby faktycznie spalić jakiś tłuszcz z ciała, pozbyć się toksyn i osiągnąć trwalsze efekty czeka mnie jeszcze wiele tygodni ciężkiej pracy, niemniej za jakieś 2,5 tygodnia planuję zacząć wprowadzać do diety kasze i trochę innych owoców, orzechów, a pod sam koniec sierpnia raz w tygodniu jakieś węgle w postaci pieczywa, ale będę bardzo ostrożna, bo szkoda mi efektów. 

Ciekawe ile uda mi się zgubić do tego czasu. Jestem realistką, więc wiem, że kiedy wpadną kasze, to utrata wagi spowolni, ale mimo wszystko podobają mi się dwie rzeczy: że jeszcze potrafię ;P  a organizm działa i że tak ładnie spłaszcza mi się brzuch, nie sądziłam, że to możliwe.

Dziś jak dotąd marchewka i dwa jajka (na razie bez nich nie umiem, od piątku spróbuję). Wpadnie jeszcze zupa warzywna i jabłko lub dwa, bo dziś trochę walczę z głodem. Ale dam radę.

wtorek, 1 lipca 2025

Day 004

 Cześć, 
to już 4-ty dzień walki o lepsze jutro. Nie był to dzień zbyt produktywny ale dietowo dobry, trochę trudniej mi dziś policzyć ile zjadłam, bo obiadem była 'sałatka' w restauracji, czyli kilkanaście liści sałaty, pomidor, ogórek i papryka polane sosem a la vinegrette, tylko bardziej ostrym, do tego dziś 2 jajka i jabłko. Biorąc najgorszy możliwy wariant, że sos miał ok 300 kcal (było go jakieś 50g) to zjadłam dziś ok 530-550kcal

Nie jest źle, czuję się lekko, mimo najgorszego dnia okresu (tego ze skurczami i obfitym krwawieniem) zdołałam pójść na spacer i poćwiczyć ramiona, byłam też u fryzjera. Jutro, mimo upału, planuję mycie łazienki, bo już nie mogę na nią patrzeć.

No i ważenie, to ważne. Liczę na jakiś efekt swoich starań, a przede wszystkim wyrzeczenia się węgli, bo bardzo by mnie to zmobilizowało do dalszej walki. Na razie cieszę się tym, że mimo okresu mam o wiele luźniej w pasie spodni. Niewiarygodne, jak to poprawia humor. :)

Do jutra! <3