Hej,
można powiedzieć, że osiągnęłam cel połowicznie :)
w poniedziałek było 74,8kg, niestety dostałam okresu i takiego PMS, że ryczałam jak bóbr o wszystko, ze strachu, że zostanę sama, z bólu za dobrymi rzeczami, których nie możemy robić, kiedy On choruje, ze zmęczenia, ze zniechęcenia.. Oczywiście w konsekwencji jadłam jak dziki wpuszczony do jadalni luksusowego hotelu.
Wyszłam powyżej 75kg znowu, ale ogarniam powoli powrót do diety, bo hormony się ustabilizowały.
Teraz będę miałam ponad tydzień przerwy od ważenia, następnym razem zdołam się zważyć 4 sierpnia, dam Wam wtedy znać ile ważę, mam nadzieję, że nie narozrabiam ;)
Rozumiem doskonale PMS, jako nastolatka nie wiedziałam co to jako dorosła kobieta mam tak jak ty. Hormony to tragedia.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i z dietą i ze zdrowiem męża będzie dobrze.
Trzymaj się!